Nadszedł w końcu ten moment, w którym pokażę Wam, pierwsze zrobione pomieszczenie w moim mieszkaniu na wynajem.
Na dzień dobry trochę sobie pomarudzę.
Naprawdę nie spodziewałam się, że ogarnianie tego lokalu zajmie mi tyle czasu. Myślałam sobie, że będzie to raptem kilka weekendów i po sprawie – jakże się myliłam! Na tyle bardzo, że moje niedoszacowanie czasowe, doczeka się osobnego posta – ku przestrodze.
Wracając do przedpokoju.
Jaki był zamysł?
Miało być przede wszystkim jasno. Ta część mieszkania przed moimi pracami była „pomalowana” na żółto. Dlaczego piszę w cudzysłowie? Bo ciężko to coś na ścianie nazwać malowaniem. To była jedna wielka NIEDORÓBKA! Głąb, który to robił, postanowił obyć się bez taśmy malarskiej, więc wszędzie były zacieki – na drzwiach, szafkach, narożnikach. WSZĘDZIE! Fuszerka na potęgę.
Przedpokój nie ma okien, więc kluczowe dla mnie było to, by wprowadzić tam jasne, świeże barwy. Wchodząc do mieszkania, jest to pierwsze pomieszczenie, więc zależało mi, by robiło fajny efekt.
Co zrobiłam? Poniżej opis wszystkich moich działań.
Ściany
To akurat było mało skomplikowane. Budynek, w którym mam mieszkanie, został zbudowany w latach 60tych- czyli jeszcze wtedy, kiedy ludzie robili rzeczy dość porządnie. Żółta farba była paskudna, ale nigdzie nie odchodziła, więc na dobrą sprawę, nie było nawet konieczności gruntowania (chociaż pewnie by nie zaszkodziło). Jak już pisałam, chciałam, by było jasno, ale równie istotne dla mnie było to, by kolor ścian stanowił bazę i tło. Wybrałam piękny odcień szarości z palety DULUX’a – „Czar alabastru”. Jest naprawdę jaśniutki, mocno wpada w biel i zastanawiałam się, czy będzie widoczne na ścianie odcięcie malowanego na biało sufitu – na szczęście jak najbardziej je widać.
DULUX ma kilka fajnych patentów, jednym z nich są testery farb. Zamówiłam sobie kilka i wcześniej sprawdziłam, które robią na mnie największe wrażenie. Zaraz będzie o tym, jak je wykorzystać – bo w końcu szkoda wyrzucać.
Żółtko na ścianie potrzebowało dwóch warstw – ale nic nie przebija i przedpokój jakby nabrał powietrza.
Wzór z szablonu na ścianie – jak zrobić ombre
Było jasno, szaro i jakoś tak pusto. Przedpokój jest długi i wąski i zdecydowanie czegoś mi w nim brakowało. Jakiś czas wcześniej, zamówiłam sobie na Allegro szablon malarski w kształcie, hmmm, powiedzmy, że koniczyny marokańskiej (albo czegoś w tym stylu). Plan był taki, by użyć go do malowania podłogi w łazience, ale wymiar poszczególnych elementów nijak mi się nie spinał.
No więc patrzę na ścianę – na szablon – na ścianę – na szablon – i eureka! Będzie wykorzystany w przedpokoju.
I tutaj słowo na temat szablonów. Jeśli Wam się wydaje, że wyjdzie idealny wzór, to jesteście w błędzie. Pewnie po wielu godzinach pracy i używaniu małego pędzelka jest to wykonalne, ale trudne. Zawsze gdzieś coś się rozmaże, farba wypłynie etc. Zatem – załóżcie sobie, że idealnie nie będzie – albo się męczcie.
Na dobrą sprawę, jeśli przyjrzelibyście się mojej ścianie z bliska, zauważylibyście, że brzegi wzoru są rozmazane. Na szczęście ogólny efekt jest całkiem niezły i daje radę.
Wspominałam, że miałam kilka testerów DULUX’a – od możliwie najciemniejszego odcienia szarości („Najmocniejszy szary”) do „Nieskazitelnej bieli”. Ciemna szarość bardzo mi się podobała, ale na całą ścianę by mi jej nie starczyło, więc tak sobie pomyślałam, że pomieszam kolory i zrobię ombre.
Jak się to robi? BANALNIE!
Zaczęłam moje dzieło od góry – najwyższa partia wzoru była najciemniejsza. Do koniczynek rząd niżej użyłam odrobiny jaśniejszej farby – czyli korzystałam wciąż z pędzelka z „Najmocniejszym szarym” i naniosłam na niego nieco „Stalowej szarości”. Im niżej, tym więcej „Stalowej szarości” – i pędzelkiem robiłam „packi”. Tym samym sposobem przeszłam do „Beztroskiej zimy” i „Nieskazitelnej bieli”. Ot i cała filozofia. Jak się Wam podoba efekt?
Mój mąż, wytrawny znawca dizajnu, spytał, czy tak miało być…
Wybór farby do malowania ścian
Do malowania całego mieszkania, wybrałam te same farby – odcienie z palety EasyCare DULUX’a. Dlaczego? Już jakiś czas temu, użyłam tego produktu do pomalowania ściany w pokoju moich dziewczynek. Chciałam farbę wodną, tak by bez problemu można było umyć wałki i kuwetki – ale jednocześnie wysoce zmywalną. Przez ostatni rok DULUX zdał egzamin u dzieci – schodzi z niego wszystko, łącznie z kredkami i odciskami małych rączek – wystarczy przetrzeć ścianę wilgotną szmatką.
Farby DULUX’a dobrze kryją, są wydaje i mają piękne odcienie. Mam gwarancję, że kolor będzie się długo utrzymywał bez poprawek – i zejdą z niego zabrudzenia. Bardzo, bardzo polecam, jak dla mnie – są idealne.
Zabudowa przedpokoju
W przedpokoju zastałam dużą, wbudowaną w ścianę szafę, wieszak, oraz półki na buty. Wszystko w kolorze sraczkowatego laminatu. Od pierwszego wejrzenia wiedziałam, że całość zostanie przemalowana. I tutaj pierwszy raz w życiu miałam do czynienia z farbami renowacyjnymi V33 do mebli kuchennych .
Internety się nad nimi zachwycają, a jak to wygląda z mojego punku widzenia?
Wybrałam oczywiście kolor biały – żeby stanowił bezpieczne tło i wizualnie rozjaśnił całość.
Konsystencja farby jest dosyć luźna i nie miałabym nic przeciwko temu, by była gęściejsza. Maluje się nią jednak dobrze, więc pod tym względem nie mam zastrzeżeń.
A jak z kryciem? I tutaj niestety – moim zdaniem fatalnie. Przeczytałam gdzieś kiedyś, żeby nie liczyć na to, że dwie warstwy załatwią sprawę. Podpisuję się pod tym. Trzy to absolutne minimum, a niektóre fragmenty jechałam cztery razy. V33 najlepiej nakładać wałkiem – nie ma wtedy nieestetycznych smug.
Drażniło mnie bardzo to kiepskie krycie. Zabudowa przedpokoju zjadła mi przez to duuużo czasu – o wiele więcej niż pierwotnie sądziłam. Okaże się z czasem, jak z trwałością. Dam na pewno znać.
Gałki meblowe od ReGałka
Wiecie już, jak wyglądała baza – szare ściany i biała szafa. Zdecydowanie potrzebowałam czegoś, co rozweseliłoby to mdłe wnętrze.
Dość szybko doszłam do wniosku, że absolutną koniecznością są nowe uchwyty meblowe. Taka niewielka zmiana, a robi naprawę ogromy efekt – wypróbowałam to już w swojej łazience.
Wiedziałam, że potrzebne uchwyty zamówię w sklepie ReGałka – mają absolutnie cudowne produkty. Co istotne, są one ręcznie wykonane – więc nie jest to jakaś tam bazarowa gałka, tylko porządne i naprawdę piękne uchwyty – widać po nich jakość.
Wybór odpowiedniego zestawu zajął mi jakieś dwa tygodnie – nie umiałam się zdecydować, w jakim stylu ma być. Zdawałam sobie sprawę z tego, że to właśnie uchwyty meblowe w dużej mierze narzucą pomieszczeniu formę, więc chciałam, by były wyjątkowe.
W końcu stanęło na miksie wzorów i kolorów. Skoro przedpokój jest biało – szary, to uznałam, że w tym wypadku mogę zaszaleć z barwami.
Wszystkie uchwyty meblowe ReGałki – również haczyki – przyszły do mnie z kompletem śrubek, więc z wkręcaniem nie było problemu. Jeśli kombinujecie, jak niewielkim kosztem i szybko zmienić wygląd pomieszczenia, albo mebla – zastanówcie się nad patentem ze zmianą uchwytów – osobiście polecam!
Dodatki
Tak naprawdę, przedpokój nie został jeszcze całkiem wykończony – brakuje cokolików – będą białe i zamówię je na Allegro – oraz żyrandola, który dostałam od Szwagierki – nie pasował jej do wystroju, a u mnie zepnie się idealnie.
Żeby nadać kilka plam koloru wnętrzu, zawiesiłam nad drzwiami obraz, który kiedyś kupiłam w Empiku. Kurzył się u mnie za szafą, bo niestety zupełnie nie pasował do mojego mieszkania. Ten zabieg miał jeszcze jeden cel – obraz zakrył wychodzące ze ściany kable (można na nich zawiesić lampę).
Na górze szafki (w której są schowane liczniki) postawiłam trzy fejkowe kulki bukszpanu w wiaderkach – żeby wprowadziły nieco zieleni. Oczywiście lepsze byłyby żywe kwiaty – ale nie czarujmy się – ich żywot byłby smutny i krótki.
Podłoga została wyłożona dywanikiem kupionym w OBI za 35 PLN.
Na ścianie powiesiłam stare lustro, które kurzyło mi się w piwnicy. Plastik fantastik przemalowany na biało i przetarty papierem ściernym, bo gdzieniegdzie farba odpadała.
Ot i wszystko.
Trzy weekendy, kilkanaście godzin machania wałkiem malarskim i tadaaam – przedpokój skończony. Co o nim myślicie? Mam nadzieję, że się Wam podoba, bo zjadł mi trochę nerwów.
Do napisania 🙂
Magda
Świetna metamorfoza! Wygląda to o wiele lepiej. Zazdroszczę też wyrozumiałych właścicieli, którzy pozwolili nawet na malowanie mebli; teraz mieszkam juz na swoim, ale czasy wynajmu 7 lat temu wspominam kiepsko, dosłownie nic nie mogliśmy zrobić po swojemu… Pierwszy raz trafiłam na Twojego posta ale chyba będę zaglądać częściej bo też uwielbiam wszystko remontować i przerabiać, najczęściej zanim mąż wróci z pracy 😉 Założyłam jakiś czas temu bloga „szyciowego” w sumie po to, żeby utrwalić gdzieś to co próbuję zrobić na maszynie i sprawia to naprawdę frajdę:) Powodzenia, będę wpadać!
PolubieniePolubienie
Ja jestem właścicielem 🙂 w życiu nie pozwoliłabym najemcom na malowanie mebli 🙂 wpadaj jak najcześciej! Dziękuję Ci za miłe słowa 🙂
PolubieniePolubienie
No to się wyjaśniło 🙂
PolubieniePolubienie
Ja mam podobny wąski przedpokój, tylko jakby zamiast szaf postawić ścianę, bo u mnie nie ma szans na szafy
ale… teraz to zdecydowanie inne pomieszczenie 🙂
PolubieniePolubienie
Świetna metamorfoza! Najbardziej podoba mi się motyw koniczyny ombre, efekt elegancki i wyjątkowy. Wyrafinowane szarości. Gałki pokazane z bliska są ewidentnie wysokiej jakości, jednak w całościowym podglądzie pokoju nadają dla mnie nieco dziecinnego klimatu. Dywanik, rośliny i lustro- doskonałe dodatki, jedyną uwagę mam do obrazu, który jest dosyć sztampowy i jak dla mnie nadaje dość tandetnego wyrazu całemu wnętrzu, będąc dodatkowo najbardziej przykuwającym oczy elementem. Dodatkowo jego kolory – różowy, czerwony i niebieski jak dla mnie niezbyt ładnie zgrywają się z brązowymi drzwiami i podłogą o żółtawym odcieniu. Oczywiście rzeczy do których się przyczepiłam można bardzo łatwo zmienić, więc ewentualny wynajmujący może dostosować wnętrze do własnego widzimisie. Zdecydowałam się napisać ten komentarz ponieważ masz świetny gust i być może sama zdajesz sobie sprawę z tego, że Audrey Hepburn na ścianie to nieco pójście na łatwiznę. Jakaś ciekawsza, bardziej oryginalna, autorska praca mogłaby wznieść to bardzo ładne wnętrze na jeszcze wyższy poziom. To tyle z mojej strony, pozdrawiam i czekam na kolejne metamorfozy! 🙂
PolubieniePolubienie
Dziękuję 🙂 nie jestem wielką fanką tego obrazu ALE idealnie zakrywa wyłażące ze ściany kable 😉 plus kurzył się w piwnicy – więc nie musiałam go kupować. Ot i zagadka Audrey rozwiązana. Wierz mi, że wyglada lepiej, niż kabelki 😉
PolubieniePolubienie
Mi się szczerze nie podoba ani przed ani po. Z daleka widać detale, które rażą i to wszystko piszę bardzo delikatnie. Czy są tam w ogóle choćby listwy przypodłogowe, co tam się dzieje? A meble moim zdaniem – na śmietnik. Po prostu całość
wygląda kiczowato
PolubieniePolubienie
Czytałaś tekst, czy tylko obejrzalas zdjęcia? Przecież jasno napisałam, że bedą i listwy i żyrandol. Czemu miałabym wywalać dobre szafy? Kiczowate byłyby z ludwikowskimi złoceniami – a tak, to najprostsze możliwe meble jakich miliony.
PolubieniePolubienie
Fajna aranżacja i ciekawy design. Ja na ściany polecam plakaty bo często można je zmieniać i koszt jest dość niski, dwa naprawdę fajne kupiłem na https://buydesign.pl/ a świeczki zapachowe żeby trochę klimatyczniej było zakupiłem z https://candypink.pl/ – tak tylko wrzucilem jak by ktoś jakiejś nowości szukał.
Pozdrawiam.
PolubieniePolubienie